środa, 7 grudnia 2011

Ksiądz pijak??


TVN24 donosi:

Rok i dwa miesiące więzienia w zawieszeniu na dwa lata, 2-letni zakaz prowadzenia wszelkich pojazdów oraz ok. 2 tys. grzywny - taki wyrok ogłosił Sąd Okręgowy w Białymstoku uznając winę białostockiego księdza, który w listopadzie 2010 został zatrzymany za jazdę po pijanemu, a następnie znieważał i używał przemocy wobec policjantów. Duchowny został również zobowiązany do pisemnego przeproszenia funkcjonariuszy.

Kiedy czytam podobne depesze o skandalicznym zachowaniu duchownych, zadaję sobie pytanie: czy wszystko co dobre, jest nudne? Nawet najbardziej zatwardziali antyklerykałowie jak prof. Joanna Senyszyn przyznają, że nie każdy ksiądz to szuja, nie każdy kapłan to hulaka zapominający o godności swojego stanu.  Przyznają, ale nie idą dalej, nie opowiadają o tych chlubnych nazwiskach. Podobnie postępują media. 

W ten sposób niemal wszyscy Polacy słyszeli o abpie Juliuszu Paetzu, oskarżanemu o molestowanie seksualne kleryków, ale prawie nikt nie słyszał o niedawno zmarłym kardynale Andrzeju Marii Deskurze, przewodniczącym Papieskiej Rady ds. Środków Społecznego Przekazu i twórcy katolickiego radia Veritas, które obejmuje swym zasięgiem całą Azję i Oceanię. Wielu Polaków oburzało się widząc, że abp Paetz uczestniczy w honorowym kondukcie żałobników na pogrzebie pary prezydenckiej, ale zaledwie garstka mogła zachwycać się postawą kard. Deskury, który od 1978 roku swoje funkcje pełnił z wózka inwalidzkiego (po zawale serca doznał paraliżu lewostronnego). 

Polacy, a nawet po trosze i świat śmiali się z historii ks. Piotra Natanka, ale niewielu płakało po śmierci ks. Alana Fudge’a.  Kapłan ten był proboszczem brytyjskiej parafii, przyjmował w niej polskich księży i seminarzystów. Podobno kiedy angielscy katolicy uskarżali się na niepoprawną angielszczyznę duszpasterzy z Polski, ks. Alan odpowiadał, że „przecież mogą tyle wycierpieć-jeśli w ten sposób okażą konkretną pomoc uboższemu od nich polskiemu Kościołowi”. Brytyjski kapłan dbał również o swoich parafian: był kapelanem w trzech szpitalach, codziennie pewien procent z tacy przeznaczał na jałmużnę, rozmawiał z tysiącami ludzi, w ramach katechez i indywidualnych spotkań, zachęcał do dojrzałej spowiedzi - zanim wchodził do konfesjonału przewodniczył wspólnej liturgii Słowa. Przez 33 lata swojego proboszczowania ks. Fudge uczynił z niewielkiego kościoła św. Karola Boromeusza „jednym z najważniejszych miejsc na religijnej mapie Londynu”, jak stwierdził bp Grzegorz Ryś. Pogrzeb ks. Alana Fudge’a, który umarł po 5-miesięcznym zmaganiu z rakiem, zebrał tylu wiernych, że musiano go przenieść z małego kościoła parafialnego do katedry westminsterskiej. 

Nie piszę o tych kapłanach tylko po to, by przypomnieć dość oczywisty fakt, że o takich pozytywnych postaciach w polskich i zagranicznych mediach się milczy. Skutkiem tego milczenia jest postawa wielu katolików, którzy coraz częściej przesłanie chrześcijaństwa postrzegają przez pryzmat pijanego księdza z Białegostoku czy nadgorliwego duchownego z Grzechyni. Pomijam już to, że nie sposób rzetelnie dyskutować o in vitro, jeśli dla kogoś debata na taki temat jest klęczeniem przed księdzem - sprzeciw wobec sztucznego zapłodnienia nie jest istotą chrześcijaństwa. Ale taka polityka negatywnego wizerunku prowadzona przez media wobec kapłanów często uniemożliwia jakąkolwiek rozmowę na tematy duchowe - niektórzy ludzie są po prostu zmęczeni wszystkim, co z Kościołem i religią związani. Duchowość kojarzy im się z kapłanem, który prawi morały z ambony, a potem po kieliszku wsiada za kierownicę. Nic dziwnego, że ucinają każdy temat religijny, kojarząc go z bulwersującymi wyczynami jakiegoś duchownego.
                                                                                                                                                        
A przecież święci istnieją, dobrzy księża nie wyginęli. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz